Dzisiaj byliśmy na wycieczce do muzeum. O 7:00 pod szkołą. Więc musiałem wstać o 5:45. Budzić się o tej godzinie to MASAKRA! Wszyscy staliśmy pod szkołą jeszcze półprzytomni. Przyszła nasza wychowawczyni. Powiedziała, że nie chce już nikomu zwracać uwagi, więc w muzeum mamy zachować CISZĘ. Ale co z tego... Zawsze znajdzie się osoba, która nie posłucha. Jakieś dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka, gdzie powitał nas przewodnik i omówił z nami zasady zachowania się. Było to muzeum kości jakiś dinozaurów. Max zaraz zobaczył gigantycznego Tyrex'a i zaczął wrzeszczeć:
- Ale fajne, ale fajne, ale fajne!!!
Po tym jak zaczął krzyczeć, podbiegł do Tyrex'a i zaczął go dotykać. Zachował się trochę jak zafascynowany dinozaurami pięciolatek. Wszyscy patrzyliśmy na niego z zażenowaniem i rozbawieniem jednocześnie.
"David - czyli ja i moje przygody" to blog inspirowany serią książek J. Kinney'a "Dziennik Cwaniaczka" ("Diary of a Wimpy Kid"), które bardzo lubię czytać. Na blogu będę opowiadać o przygodach głównego bohatera - Davida i nie tylko.
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Wstydliwa sytuacja w sklepie
Byłem dzisiaj w sklepie z rzeczami elektronicznymi itp. Szukałem najnowszej gry na konsolę. W końcu ją znalazłem. Zapłaciliśmy za nią, i poszliśmy w stronę drzwi. Czytałem co jest napisane na pudełku i nie zauważyłem dywanu, który leżał przede mną. Szedłem, szedłem, nagle potknąłem się i ... wywaliłem się jak drewno. Najchętniej w tym momencie zapadłbym się pod ziemię. Wszyscy to widzieli. Mam tylko nadzieje, że nie widział mnie nikt ze szkoły, bo będę mieć przechlapane do końca gimnazjum.
Bliska droga do zawału
Dzisiaj po fizyce, poszedłem do szafki, aby odłożyć książki. Przekręciłem kluczyk, pociągnąłem i...
- BUUU!!! - wrzasnął Tom
- Aaaa!!! - wrzasnąłem
- Ha, ha, ha
- Dzięki, że sprawiłeś, że prawie dostałem zawału.
Zastanawiałem się jak on dostał się do mojej szafki. Przypomniałem sobie, że na poprzedniej przerwie rozmawiałem z Jackiem i odwróciłem się do niej tyłem. Potem zamknąłem ją nic nie podejrzewając. Zawał był blisko.
- BUUU!!! - wrzasnął Tom
- Aaaa!!! - wrzasnąłem
- Ha, ha, ha
- Dzięki, że sprawiłeś, że prawie dostałem zawału.
Zastanawiałem się jak on dostał się do mojej szafki. Przypomniałem sobie, że na poprzedniej przerwie rozmawiałem z Jackiem i odwróciłem się do niej tyłem. Potem zamknąłem ją nic nie podejrzewając. Zawał był blisko.
Wolny dzień
Dzisiaj był piątek. Mieliśmy mieć TYLKO matematykę, fizykę i biologię. Pani Daffne zachorowała, więc matematyki nie było. Na zastępstwo miał przyjść wiecznie nie zorientowany pan Nay, który nie zajrzał w zastępstwa i całą lekcję przesiedział w pokoju nauczycielskim. Ktoś bardzo mądry układał zastępstwa i panu od fizyki przydzielił zastępstwo do innej klasy, a my mieliśmy wolną lekcję, bo nie przydzielił żadnego nauczyciela do naszej klasy. Cóż, nie płakaliśmy z tego powodu. Nadszedł czas na biologię. Pani McDavidson poszła ze swoją klasą do kina na film przyrodniczy, a do nas przyszła pani Smith. Powiedziała, że na chwilkę wychodzi, ale nie wróciła do końca lekcji. No, no weekend zaczął się dobrze ;)
niedziela, 28 grudnia 2014
Śnieg!
Cześć!
Wstałem dzisiaj rano, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem ŚNIEG! Najprawdziwszy śnieg wyczekiwany przez wszystkich. No dobra, zawsze zdarzy się jakiś dziadek, który narzeka, że znów musi odśnieżać podjazd swojego domu. W każdym bądź razie ja śnieg lubię. Czasami muszę odśnieżyć podjazd, ale wkładam słuchawki w uszy, włączam muzykę i do dzieła.
Kiedy mieszkałem jeszcze w bloku, jeżdżenie do szkoły było koszmarem. Mój autobus szkolny, CODZIENNIE spóźniał się tak, z PÓŁ GODZINY. Często przychodziliśmy do klasy tak, 15 minut przed końcem. Raz nawet pani stwierdziła, że nie mam sensu na nas czekać i poszła do pokoju nauczycielskiego.
Rok temu, w zimę miałem do szkoły na ósmą. Autobus pod mój dom podjeżdżał za dwadzieścia ósma. Patrzę na zegarek... ZA DWADZIEŚCIA ÓSMA ... Za chwilę oprzytomniałem. Stwierdziłem, że nie ma powodu do strachu, bo autobus i tak przyjedzie o ósmej dwadzieścia.
W zimę lubię też wychodzić gdzieś ze znajomymi, a gdy wracam napić się mojej ulubionej herbaty o smaku tropikalnych owoców. Często wychodzę do Łapka, aby się z nim pobawić. Lubie ZIMĘ!
Wstałem dzisiaj rano, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem ŚNIEG! Najprawdziwszy śnieg wyczekiwany przez wszystkich. No dobra, zawsze zdarzy się jakiś dziadek, który narzeka, że znów musi odśnieżać podjazd swojego domu. W każdym bądź razie ja śnieg lubię. Czasami muszę odśnieżyć podjazd, ale wkładam słuchawki w uszy, włączam muzykę i do dzieła.
Kiedy mieszkałem jeszcze w bloku, jeżdżenie do szkoły było koszmarem. Mój autobus szkolny, CODZIENNIE spóźniał się tak, z PÓŁ GODZINY. Często przychodziliśmy do klasy tak, 15 minut przed końcem. Raz nawet pani stwierdziła, że nie mam sensu na nas czekać i poszła do pokoju nauczycielskiego.
Rok temu, w zimę miałem do szkoły na ósmą. Autobus pod mój dom podjeżdżał za dwadzieścia ósma. Patrzę na zegarek... ZA DWADZIEŚCIA ÓSMA ... Za chwilę oprzytomniałem. Stwierdziłem, że nie ma powodu do strachu, bo autobus i tak przyjedzie o ósmej dwadzieścia.
W zimę lubię też wychodzić gdzieś ze znajomymi, a gdy wracam napić się mojej ulubionej herbaty o smaku tropikalnych owoców. Często wychodzę do Łapka, aby się z nim pobawić. Lubie ZIMĘ!
czwartek, 25 grudnia 2014
Wigilia
O 16 wyjechaliśmy z rodzicami do dziadków. Kiedy dojechaliśmy na miejscu była już ciocia Rathael i wujek Gary, ciocia Mary, ciocia Amy i wujek Adam i ich dzieci Tom i Harry. Zawsze za nim podzielimy się opłatkiem, czytam fragment z Biblii. Kiedy już odczytam, składamy sobie życzenia i dzielimy się opłatkiem. Najbardziej nie lubię, kiedy ktoś składa mi życzenia, a później przytula mnie, prawie "zgniatając", tak, że robię się siny. Później siadamy do stołu. Kiedy patrzę na choinkę, korci mnie, żeby już otworzyć prezenty, ale zawsze słyszę tekst mamy:
- David, po kolacji.
Zawsze jem karpia, ale odrywam rękami, żeby nie połknąć ości. Bardzo lubię makowiec. Po kolacji, zawszę otwieram mój prezent. W tym roku dostałem książkę, kalendarz kieszonkowy, dezodorant i słodyczek. Doggy dostał kość, piłkę do zabawy i gryzak. Jestem zadowolony z moich prezentów.
- David, po kolacji.
Zawsze jem karpia, ale odrywam rękami, żeby nie połknąć ości. Bardzo lubię makowiec. Po kolacji, zawszę otwieram mój prezent. W tym roku dostałem książkę, kalendarz kieszonkowy, dezodorant i słodyczek. Doggy dostał kość, piłkę do zabawy i gryzak. Jestem zadowolony z moich prezentów.
środa, 24 grudnia 2014
Mikołajki!
Obudziłem się o 7:15. Do szkoły miałem na 9:35. Obok mojego łóżka stała wielka torebka mikołajkowa. Podszedłem do niej i wyjąłem prezenty. Kiedy zobaczyłem najnowszą konsolę do gier wideo, myślałem, że to sen. Byłem bardzo szczęśliwy. Dostałem też bardzo dużo słodyczy, książkę o psach i słuchawki do komputera. Był piątek, a w piątki mamy godzinę wychowawczą, na której mieliśmy mieć klasowe Mikołajki. Wylosowałem Tom'a. Kupiłem mu najnowszą grę komputerową, słodycze i kubek. Kiedy byliśmy już w klasie, nasza wychowawczyni powiedziała, że już możemy dawać sobie prezenty. Poszedłem do Tom'a wręczyłem mu prezent. Okazało się, że on właśnie mnie wylosował. Dostałem od niego grę komputerową, słodycze, kubek i podkładkę pod myszkę. Tych Mikołajek nigdy nie zapomnę. Były FANTASTYCZNE!
wtorek, 23 grudnia 2014
Chłopak, którego do dzisiaj omijam szerokim krokiem
Gdzieś tak, miesiąc temu w lutym, jakiś chłopak biegał po korytarzu z papierem umoczony w wodzie z toalety. Gonił kogo tylko popadnie. Osoby, które były ścigane przez Garry'ego uciekały gdzie pieprz rośnie. Nic nie podejrzewając z Tom'em spokojnie przechodziłem sobię po korytarzu. Rozmawialiśmy ze sobą. Nagle Garry podbiegł do nas jak wściekły. Był od nas gdzieś tak rok, dwa starszy. Rz
Tydzień w górach
Jak wiecie, jest już zima. Nasza szkoła przerwę świąteczną zaczyna, jakoś tydzień wcześniej. Rodzice postanowili, że wybierzemy się w góry. Ale był jeden problem... Doggy, ale babcia zgodziła się go pilnować, do czasu kiedy wrócimy. Zawieźliśmy go do niej i wyruszyliśmy w podróż, która trwała 4 godziny. Byłem bardzo zmęczony. Podjechaliśmy pod hotel. Powiem Wam, kiedy wysiadłem myślałem, że stoję przed jakimś "drapaczem chmur". Ale, szybko się ocknąłem i hotel stał się mniejszy. Kiedy weszliśmy do pokoju, od razu dostrzegłem łóżko przypominające ''łóżko wodne". Aby sprawdzić czy nim jest rzuciłem się na nie. Rzeczywiście nim było. Później poszedłem do wanny, która miała otwory, wypuszczające BĄBELKI. Siedziałem w niej jakoś z godzinę, kiedy nagle weszła mama, pytając czy żyję. Następnego ranka, czyli we wtorek poszliśmy na śniadanie. Jadłem jajecznicę. PYCHA! Następnie poszliśmy do pokoju, aby przebrać się w ubrania narciarskie. Nie cierpię tego robić, ale muszę. Piętnaście minut potem byliśmy już na stoku. Powiem Wam, że na nartach jeżdżę bardzo dobrze, ale nie ma zimy, na której nie zaliczyłbym gleby. Pamiętam, że raz tak się przewróciłem, że odpięły mi się narty i zjechały na sam koniec górki. Na szczęście nie była długa. Jeszcze innym razem wywaliłem się na orczyku. Pozjeżdżaliśmy tak ze 2-3 godziny. Później poszliśmy do jakiejś przystocznej restauracji. Poszedłem do toalety, która była płatna dolara. Okej, nie miałem z tym, żadnego problemu. Ale, spokojnie sikałem kiedy nagle zgasło światło. Pomyślałem, że już gorzej być nie mogło. W kieszeni spodni miałem telefon. Włączyłem latarkę i z nią szedłem do wyjścia. Dzisiejsza technologia jest przydatna. Ale to nie koniec dziwacznych przygód. Podszedłem do lady, żeby coś zamówić:
-Dzień Dobry!
-Hę?
-Dzień Dobry - powtórzyłem
-Ah! Dzień Dobry. Wybacz, ale jestem trochę głuchawy.
- Rosół poproszę.
-Możesz powtórzyć synku?
-ROSÓŁ POPROSZĘ.
- 6 dolarów.
-Proszę.
-Dziękuję. Proszę czekać. Powinna być za pół godziny.
Myślałem, że się przesłyszałem. Przecież na pewno, nie gotują jej teraz. Byłem głodny jak wilk. No cóż. Czasami trzeba trochę poczekać. Na szczęście do końca dnia nie wydarzyło się już nic dziwacznego.
-Dzień Dobry!
-Hę?
-Dzień Dobry - powtórzyłem
-Ah! Dzień Dobry. Wybacz, ale jestem trochę głuchawy.
- Rosół poproszę.
-Możesz powtórzyć synku?
-ROSÓŁ POPROSZĘ.
- 6 dolarów.
-Proszę.
-Dziękuję. Proszę czekać. Powinna być za pół godziny.
Myślałem, że się przesłyszałem. Przecież na pewno, nie gotują jej teraz. Byłem głodny jak wilk. No cóż. Czasami trzeba trochę poczekać. Na szczęście do końca dnia nie wydarzyło się już nic dziwacznego.
niedziela, 21 grudnia 2014
Wyciągamy karteczki...
Dzisiaj przychodzę do szkoły z lekkim uśmiechem na twarzy. Ledwo zdążyłem wejść, a już dopadło mnie oszołomienie i bezradność.
- Cześć David! - powiedział do mnie Harry
- Cześć!
- Dzisiaj kartkówka - powiedział
- Z CZEGO?!
- Z matmy, z procentów, pierwiastków.
- ZAPOMNIAŁEM! OBY PANI ZAPOMNIAŁA! - powiedziałem z rozpaczął
Rzeczywiście. Pani zapowiedziała, że będzie kartkówka. Teraz tylko pozostało mi modlić się, żeby pani zapomniała.
Weszliśmy do klasy, zajęliśmy swoje miejsca i odezwała się pani:
- Wyciągamy karteczki...
Liczyłem, że pani zapomni, ale... nic z tego. Wtedy byłem przygotowany na wszystko.
- Cześć David! - powiedział do mnie Harry
- Cześć!
- Dzisiaj kartkówka - powiedział
- Z CZEGO?!
- Z matmy, z procentów, pierwiastków.
- ZAPOMNIAŁEM! OBY PANI ZAPOMNIAŁA! - powiedziałem z rozpaczął
Rzeczywiście. Pani zapowiedziała, że będzie kartkówka. Teraz tylko pozostało mi modlić się, żeby pani zapomniała.
Weszliśmy do klasy, zajęliśmy swoje miejsca i odezwała się pani:
- Wyciągamy karteczki...
Liczyłem, że pani zapomni, ale... nic z tego. Wtedy byłem przygotowany na wszystko.
piątek, 19 grudnia 2014
Jack i jego głupi pomysł
Kiedy weszliśmy do sali od angielskiego zauważyliśmy kanapkę. Nadgryzioną, całą upaćkaną w maśle.
-FUUUU!!! - krzyczała cała klasa
Weszła pani McSon, anglistka i nasza wychowawczyni. Powiedziała, że ktoś niekulturalnie się zachował. Prosiła, żebyśmy się uspokoili, a ona pójdzie po woźną. Tom rozmawiał ze swoimi kolegami. Jack postanowił zrobić mu głupi kawał. Podnósł kanapkę..., wycelował i...
ZZIUUUU
PLASK! Kanapka rozpadła się prosto na głowie Tom'a. Nie wiedział co się stało. No i oczywiście cała klasa w śmiech.
-HAHAHA!!!
-To nie jest śmieszne! - powiedział Tom. Który to?
- To Jack.
Nagle weszła pani McSon.
- Co tu się dzieje? - zapytała.
- Jack, rzucił we mnie kanapką, która leżała na podłodze. - powiedział Tom.
- Jack! Oszalałeś?! - zapytała. Po co to zrobiłeś?
- Dla żartów - usprawiedliwiał się Jack.
- Cała klasa siadamy! Jack, muszę wpisać Ci uwagę. Cała klasa się śmiała, oprócz Toma i Jacka.
Chyba nigdy tego nie zapomnimy.
-FUUUU!!! - krzyczała cała klasa
Weszła pani McSon, anglistka i nasza wychowawczyni. Powiedziała, że ktoś niekulturalnie się zachował. Prosiła, żebyśmy się uspokoili, a ona pójdzie po woźną. Tom rozmawiał ze swoimi kolegami. Jack postanowił zrobić mu głupi kawał. Podnósł kanapkę..., wycelował i...
ZZIUUUU
PLASK! Kanapka rozpadła się prosto na głowie Tom'a. Nie wiedział co się stało. No i oczywiście cała klasa w śmiech.
-HAHAHA!!!
-To nie jest śmieszne! - powiedział Tom. Który to?
- To Jack.
Nagle weszła pani McSon.
- Co tu się dzieje? - zapytała.
- Jack, rzucił we mnie kanapką, która leżała na podłodze. - powiedział Tom.
- Jack! Oszalałeś?! - zapytała. Po co to zrobiłeś?
- Dla żartów - usprawiedliwiał się Jack.
- Cała klasa siadamy! Jack, muszę wpisać Ci uwagę. Cała klasa się śmiała, oprócz Toma i Jacka.
Chyba nigdy tego nie zapomnimy.
Doggy - bohater nieprzyjemnego poranka
Wstałem dzisiaj rano, o godzinie 8:15, bo w poniedziałki mam na dziewiątą. Poczułem nieprzyjemny zapach. Rozejrzałam się i zbaczyłem, że Doggy zrobił kupę i na środku. Nie spodziewałem się tego, bo jakby nie potrzeć to już dorosły pies. Ma już prawie dwa lata. Natychmiast poprosiłem o pomoc mamę:
-Mamo!
-Tak?
-Doggy zrobił kupę na środku dywanu.
-Jak to?
-POMOCY!
-Musisz po nim posprzątać.
-Nie pomożesz mi?
-Chciałabym, ale jestem zajęta.
Myślałem, że się załamię. W pokoju była kupa i JA. Poszedłem do łazienki po woreczek. Dużym błędem było, że nie mieliśmy w domu maseczek jednorazowych.
Udało mi się włożyć ją do worka.
-Blech, blech - powiedziałem sam do siebie
Poszedłem do śmietnika w kuchni i wyrzuciłem to do kosza.
-FUU! - powiedziałem do siebie
-Poradziłeś sobie? - zapytała mama
-Niestety tak. - odpowiedziałem.
Tego poranka nie zapomnę do końca życia.
-Mamo!
-Tak?
-Doggy zrobił kupę na środku dywanu.
-Jak to?
-POMOCY!
-Musisz po nim posprzątać.
-Nie pomożesz mi?
-Chciałabym, ale jestem zajęta.
Myślałem, że się załamię. W pokoju była kupa i JA. Poszedłem do łazienki po woreczek. Dużym błędem było, że nie mieliśmy w domu maseczek jednorazowych.
Udało mi się włożyć ją do worka.
-Blech, blech - powiedziałem sam do siebie
Poszedłem do śmietnika w kuchni i wyrzuciłem to do kosza.
-FUU! - powiedziałem do siebie
-Poradziłeś sobie? - zapytała mama
-Niestety tak. - odpowiedziałem.
Tego poranka nie zapomnę do końca życia.
Piątek - dzień, który zapowiadał się tak fajnie
Wstałem rano podekscytowany, bo był piątek.Oznaczało to, że jutro SOBOTA! Dzisiaj mieliśmy lekcję geografii. Nic do tego przedmiotu nie mam, do pana McDiff'a też. Ale kilka osóbek było niegrzeczne i ciągle rozmawiało. Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy jak zwykle zaczęli się pakować. Pan McDiff stanął na środku klasy i powiedział, że za nasze złe zachowanie napiszemy referat o Nowej Zelandii. A tak liczyłem, że weekend i piątek będę mieć wolny. Nic z tego.
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)
czwartek, 18 grudnia 2014
Wtorek - dzień o którym na zawsze chciałbym zapomnień
Dzisiaj po matematyce mieliśmy biologię. Bardzo lubię ten przedmiot, ale kiedy pani Amy pokazywała nam budowę układu pokarmowego, ze szkieletu wyjęła sztuczny żołądek. Nazywamy go Pan Kość. Właściwie, nie ma on tylko kości, ale ma też niektóre organy np. serce. Wracając do żołądka pani Amy dokładnie omawiała jego budowę. Wtedy Alex zwymiotował, na ławkę i kilka innych osób. Niektórym po tym wydarzeniu niektórym, też zrobiło się nie dobrze i się zbełtali. Podszedłem do pani i zapytałem czy mogę pójść do toalety. Stwierdziłem, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza i o tym zapomnieć, bo następny będę ja. Później na szczęście nikt już nie zwymiotował. Na szczęście.
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)
wtorek, 16 grudnia 2014
Szkoła, szkoła, szkoła...
Dzisiaj zaczynałem od fizyki. Pan na każdej lekcji kogoś zapyta... Dzisiaj wywołam do odpowiedzi Kate... Miała podejść do tablicy i powiedzieć co oznaczają dane wzory. Ona stała przy swojej ławce jak wryta. Zrobiła takie oczy jakby, nigdy w życiu nie widziała tych wzorów. Pan ciągle ją ponaglał tekstami typu : "Umiesz czy nie?".
W końcu powiedziała panu, że nie wie. On odpowiedział jej takimi słowami: "Upss. To już kolejna niedostateczna...". Po chwili rozległ się odgłos dzwonka. Byłem jak w raju, bo ja też się nie nauczyłem. Po skończonych lekcjach wróciłem do domu. Odrobiłem lekcję i odetchnąłem..., ale nie na długo, bo przypomniałem sobie o referacie z biologi. Ogarnęło mnie rozczarowanie. Liczyłem, że nareszcie odpocznę. Ale widocznie nie dzisiaj...
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)
W końcu powiedziała panu, że nie wie. On odpowiedział jej takimi słowami: "Upss. To już kolejna niedostateczna...". Po chwili rozległ się odgłos dzwonka. Byłem jak w raju, bo ja też się nie nauczyłem. Po skończonych lekcjach wróciłem do domu. Odrobiłem lekcję i odetchnąłem..., ale nie na długo, bo przypomniałem sobie o referacie z biologi. Ogarnęło mnie rozczarowanie. Liczyłem, że nareszcie odpocznę. Ale widocznie nie dzisiaj...
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! :)
Jestem David...
Cześć!
Jestem David i mieszkam w Shicago. Mam 12 lat. Interesuję się ksiązkami, filmami i grami komputerowymi. Mam psa, który wabi się Dogy. Moje życie jest pełne śmiesznych przygód i nie tylko. Tylko nie odbierzcie mnie źle... nie prowadzę pamiętnika.
Posty będą pojawiały się systematycznie mniej więcej w soboty, niedziele, ale też w innych dniach.
Jestem David i mieszkam w Shicago. Mam 12 lat. Interesuję się ksiązkami, filmami i grami komputerowymi. Mam psa, który wabi się Dogy. Moje życie jest pełne śmiesznych przygód i nie tylko. Tylko nie odbierzcie mnie źle... nie prowadzę pamiętnika.
Posty będą pojawiały się systematycznie mniej więcej w soboty, niedziele, ale też w innych dniach.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)