Jako że, jest zima, dzisiaj Tom wyciągnął mnie na lodowisko. Na lodowisku NIGDY nie byłem. No cóż... warto spróbować. Oczywiście, kiedy dotarliśmy, była z 5 metrowa kolejka do kasy. Nigdzie nam się nie śpieszyło. Poczekaliśmy tą GODZINĘ. Później jeszcze półgodziny zakładania butów. Kiedy weszliśmy, od razu złapałem się poręczy.
- Ha, ha. No dawaj łyżwiarzu - zaśmiał się Tom
- Idź jeździć ty panczenisto!
Moja jazda wyglądała mniej więcej tak:
5 kroków. ŁUP. Pięć kroków. ŁUP.
Byliśmy na lodowisku z jakąś godzinę, ale powiedziałem do Tom'a, żebyśmy już poszli, bo jak przewrócę się jeszcze raz, to nie wstanę. Licząc jakieś milion moich upadków, to było nieźle. Zapraszam do oglądania galerii siniaków :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz